Spotkaliście się z sytuacją że cena
nie zależy od jakości wyrobu, a od okazji na jaką kupujemy daną rzecz?
Np. buty – damskie zwykłe białe
powiedzmy 100zł, ale TE SAME buty, tyle że z podpisem „ślubne” nagle dostają
cudownych właściwości odstraszających złe moce, a że wraz ze wzrostem
czarodziejskich cech wzrasta również ich cena (tak powiedzmy o 100 procent), to
biedna potencjalna panna młoda, mniej lub bardziej świadomie wyrzuca dodatkowe
pieniądze z portfela.
Albo żakiet – granatowy, prosty i w
miarę elegancki, cena nieistotna; ważne że obok niego siedzi żakiet „maturalny”
(inna wersja – egzaminacyjny) i - niczym przy wspomnianych już wcześniej butach
– mamy do czynienia z wybitną sztuką magiczną, bo jak inaczej wytłumaczyć
klientowi stuprocentowy wzrost ceny? No tylko za pomocą czarów – a nuż ktoś
uwierzy że po założeniu tego właśnie żakietu dostanie takiego wzmocnienia
posiadanej wiedzy, że egzamin sam się napisze! A co!
Może jednak czymś się różnią –
sprawdźmy! Składniki? Nie, nic z tych rzeczy, sprawdziłam, praktycznie ta sama
metka. A to może projektant wielce sławny zamiast jakiś osiedlowy? – też nie,
projektant made in China, i na żadnym
swoim wyrobie nie podpisał się pełniejszym imieniem.
No cóż, wydawać by się mogło że
marketing rządzi się swoimi prawami, i jeśli ktoś ma ochotę zapłacić więcej –
to jego wybór i nic nam do tego. Gorzej, gdy celowo jesteśmy wprowadzani w błąd
i mamieni wizją „cudowności” produktu, który poza inną nazwa niczym nie różni
się od tańszych współbraci ze sklepowej półki.
A dlaczego o tym piszę – otóż ostatnio
całkowicie rozbroiła mnie sprzedawana w markecie budowlanym siatka (grubsza, na
ok. 1,5 metra
wysokości – powiedzmy że do ogrodzenia), w dwóch wyraźnie różniących się od
siebie cenach. Na moje pytanie dlaczego tak jest, ekspedient z rozbrajającą
szczerością stwierdził, że nie ma pojęcia ale faktem jest że taki sam produkt, tyle
że pod nazwą „siatka ochronna” sprzedaje się dużo lepiej niż pod samym „siatka”..
Ot, sztuka marketingu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz