Translate

wtorek, 26 maja 2015

Moje powyborcze przemyślenia

Mamy nowego Prezydenta, wybory przeszły jak burza a wynik rozwalił istniejącą rzeczywistość, na którą wielu nie było gotowych, jeszcze więcej było zaskoczonych, część wściekłych i część szczęśliwych. Ale nie o tym chciałam pisać, że jedna partia została zaskoczona przez ekspansywność drugiej ale o nas … o ludziach, o wyborcach.

Przyglądając się kampanii wyborczej obu głównych kandydatów, doszłam do wniosku, że my jako wyborcy jesteśmy jako te barany, które idą bezmyślnie przed siebie i praktycznie rzecz biorąc, nie istotne jest  co kryje się ważnego za słowami i obietnicami kandydatów– ważne by kampanie były ładne, energiczne, w odpowiedniej kolorystyce  i przy pompatycznej, podniosłej muzyce. A czy to ważne jaki jest program? I tak nikt się nad nim nie zastanawiał, bo gdyby się zastanowił, to by przemyślał.

We wszystkich stacjach telewizyjnych słuchałam ekspertów, ale nie tych od ekonomii czy spraw zagranicznych bo oni rzadko się pokazywali, …. a tych od tzw PR. Obawiam się, że kampanie wyborcze to konkurs pomiędzy tzw "Spin doktorami" a nie faktycznymi kandydatami. Ci ostatni nie mają tak prawdę mówiąc nic do powiedzenia. Są wytresowani, ustawieni , pouczeni … i nie są tak naprawdę ludźmi a jedynie aktorami …. Jeżeli stają się normalni to przegrywają.

Nasłuchałam się więc jak to jakiś tam kandydat na Prezydenta USA przegrał bo mówił do mikrofonu za blisko i słychać było oddech; jak ktoś tam popatrzył nie w tą stronę co trzeba i przegrał, czy jak ktoś używał frazy „jak będę prezydentem” i w ten sposób wygrał bo zapadło to wyborcom w podświadomość … etc etc.  Słuchałam jak kandydaci powinni siadać i w którą stronę mają kierować czubki butów, jak mają się witać i jak ściskać rękę adwersarza. Tak więc ważne jest jak ktoś wygląda, jak się uśmiecha, czy ma odpowiedni krawat i czy trzyma ręce w kieszeni lub czy patrzy ludziom w oczy czy nie. Ważne by o 7 rano serwować idącym do pracy kawę bo to pokazuje jak blisko kandydat jest zwykłego człowieka, chociaż tak prawdę mówiąc nie pokazuje to kompletnie nic i zupełnie o niczym nie świadczy. Zwyczajne zagrywki PR-owskie i  robinie ludziom wody z mózgu. Ważne co widzimy, co się nam pokaże a nie ważne co naprawdę za tym stoi. Nikt nie zastanowił się, że Prezydent elekt naobiecywał rzeczy, z których nigdy się nie wywiąże bo po pierwsze do tego potrzebuje parlamentu ( no chyba, że to są przedbiegi przed wyborami jesiennymi) a po drugie skąd on na to weźmie pieniądze. Z pustego i Salomon nie naleje a nasz Prezydent elekt już na pewno nie da rady. Więc aby jednym dać innym będzie musiał wziąć. Po co obiecywać gruszki na wierzbie. Po co np. obniżać wiek emerytalny aby  ludzie mogli wcześniej przejść na emeryturę ale za to na głodowych stawkach? I tak będą musieli dorabiać bo nie starczy im nawet na czynsz. I kto będzie płacił za ich emerytury? Oczywiście  młodzi ludzie, którym znajdzie się pracę odstawiając tych starszych na boczny tor. Nie tędy droga! Wszystkie obietnice nowego Prezydenta będą nas kosztowały krocie. I kto za to zapłaci? Ekonomia nie lubi próżni. Jak nie będzie skąd wziąć to weźmie się od nas – podatników. Tylko, że nikt tego tak naprawdę nie słuchał, nikt się nad tym nie zastanawiał. Tak łatwo szafuje się obietnicami a ci, którzy i tak już wlepieni są w kandydata jak w święty obrazek bo on przecież taki przystojny i do tego katolik, lecą na te obietnice jak muchy do lepu, jak barany na rzeź – kompletnie się nad niczym nie zastanawiając. Ciekawe czy ci wszyscy, którzy głosowali na Prezydenta elekta naprawdę myślą, że zaraz będzie im lepiej? Zejdźcie ludzie na ziemię – niczego nigdy w życiu nie dostaje się za darmo, zawsze ktoś gdzieś za to będzie musiał zapłacić – nie teraz to w następnym pokoleniu. Jeżeli opodatkuje się supermarkety to zdrożeją w nich produkty; jeżeli przefinansuje się pożyczki we frankach to ktoś będzie musiał za to zapłacić, nie mówiąc o tym,  że zaraz zaczną dopominać się ludzie, którzy mają pożyczki w innych walutach ( dlaczego mają być traktowani gorzej?), nie mówiąc o tych, którzy mieli pożyczki w PLZ a więc ich oprocentowanie przez lata było o wiele większe niż tych co mieli pożyczki we frankach ( a więc stracili ).

Nie mówię tu oczywiście, że druga strona była wspaniała. Każdy kto mnie zna wie na kogo głosowałam, i nie uważam, że PO, które teraz kretyńsko wycofuje się z odpowiedzialności za kampanię ( tak jakby nic nie mieli z tym wspólnego – śmieszne! ) zrobiło dobrą robotę. Wręcz przeciwnie …. ale przynajmniej urzędujący Prezydent nie obiecywał gruszek na wierzbie, nie mamił publiki ustawami, których nigdy w życiu nie będzie się dało wprowadzić w życie – a jedynym minusem całej kampanii było to, że kandydat nie był wystarczająco …. przebojowy. No dobrze! Faktycznie nie jest typem energicznego i przebojowego młodego wilka. Faktycznie nie mówi porywając narody ! Ale czy to naprawdę jest istotne ? Nie liczy się, że jest mądry, że godnie nas reprezentuje …. To co się liczy? To jak wygląda, to jak mówi, to czy jest energiczny, to czy jest przebojowy etc etc ?…. A tak prawdę mówiąc co mają te wszystkie rzeczy do bycia Prezydentem? Nie wiem! Dla mnie Prezydent RP to osoba, która ma nas reprezentować – od ustanawiania prawa jest Parlament.

Vox populi, vox Dei …. Cóż! Mamy tego kogo mamy, ale tak naprawdę chodzi mi o to, aby może trochę odejść od patrzenia na każdą sprawę z punktu widzenia PR-u. Prezydent to nie proszek do prania ani lekarstwo na odchudzanie. Nie podoba mi się, że kampanie wyborcze opakowuje się w reklamy, debaty, spotkania, które tak naprawdę są jedynie teatrem granym na potrzeby gawiedzi. Kampanie wyborcze to takie "Rzymskie Igrzyska". „Chleba i igrzysk” – krzyczała gawiedź! No to się im to daje. Paromiesięczny show, w którym jeden musi „zginąć” a zamiast chleba – obietnice! Moim zdaniem Prezydentura to coś więcej niż produkt, który należy sprzedać. Warto by każdy wyborca zastanowił się tak naprawdę, dlaczego glosował za tym za kim głosował. Czy potrafi wymienić choć trzy merytoryczne argumenty dlaczego dokonał takiego a nie innego wyboru – i nie mówię tu o wyglądzie kandydata, jego wykreowanemu „image” ani o obietnicach bo to są tylko obietnice ( już słyszymy, że BĘDZIE STARAŁ się je spełnić ! ) . Dlaczego tak naprawdę głosowaliśmy za tymi za którymi glosowaliśmy? Jestem pewna, że większość nie będzie potrafiła powiedzieć dlaczego. A tym co argumentują „Bo jestem przeciwko” przypominam, że lepsze jest wrogiem dobrego. Będąc przeciwko jednym, na złość daje się głos na tego, który z naszym światopoglądem nie ma nic wspólnego ( vide wyborcy Kukiza – dlaczego oni zagłosowali tak a nie inaczej, nadal wprawia mnie w osłupienie)

I jeszcze jedna rzecz! Bo tak nadal oglądam komentarze i jakoś nikt nie mówi o jednej podstawowej rzeczy. Połowa Polaków miała gdzieś i nie poszła na wybory! Połowa!!! Trochę ponad 8 milionów głosowało na Prezydenta elekta …. Ale …. Trochę ponad 8 milionów głosowało przeciwko niemu. Różnica naprawdę nie była duża. To nie jest tak, że większość Polaków zagłosowało na Prezydenta elekta! Na niego głosowało mniej niż ¼ populacji i niewiele więcej niż na urzędującego Prezydenta. Więc nie jest on Prezydentem wszystkich Polaków i nie jest ponad podziałami .


Dziś usłyszałam, że Prezydent elekt w pierwszym geście poszedł złożyć kwiaty na grobie Lecha Kaczyńskiego, wiedząc chyba, że więcej niż połowa krakowian nie była z tego pochówku zadowolona . Zaś Mama Prezydenta elekta w pierwszych swych słowach zapewniła o tym, że został wybrany dzięki Opatrzności. …. Zaczyna się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz