Translate

wtorek, 28 kwietnia 2015

Gówniana sprawa ...

Ostatnio obiegła wszystkie wiadomości informacja, że na nowych osiedlach stawiane są tabliczki ,na których widnieje napis „Zakaz wyprowadzania psów” lub tabliczka z przekreślonym znakiem  świadczącym o tym, że piesek owszem może się na trawniku wysiusiać ale tego drugiego w ogóle i pod żadnym pozorem zrobić mu nie wolno. Bardzo jestem ciekawa jak też autorzy takich znaków  wyobrażają sobie wytłumaczenie takiemu psu, że nie wolno mu się załatwić tam, gdzie czuje milion zapachów świadczących o tym, że przed chwilą oznaczył to miejsce jego znienawidzony sąsiad z klatki „B” a gdzie indziej wiadomość pozostawiła urocza pudlica z klatki „A”. Powodzenia dla genialnych autorów.
Na szczęście Sąd Najwyższy zawyrokował, że takie zakazy są w ogóle niezgodne z konstytucją, więc tu problemu już nie widzę.  Natomiast problem widzę zupełnie gdzie indziej. Z rozbawieniem słuchałam w TV jak pytani a propos tych tabliczek przechodnie, bądź mieszkańcy osiedli z oburzeniem opowiadali o tym jak bardzo śmierdzi mocz psi i że oni kategorycznie przeciwko temu protestują. No i dobrze. Szkoda tylko, że nie przeszkadza im zapach moczu obsikiwanych przez pijanych ludzi bram, drzew i budynków, czy zapach moczu sikających na skwerach i w parkach dzieci przy ogólnej aprobacie ich mam. Niejednokrotnie byłam świadkiem jak matka wystawiała na widok publiczny gołą pupę swojego dziecka nie chowając się nawet za krzakami – ot tak! Zaraz przy ławce … bo przecież dziecku się chce! Ja pomijam już lekcję jaką daje temu dziecku … ale to po prostu jest obrzydliwe.
Czemu jednak o tym piszę? Bo mam psy i mieszkam obok parku, do którego z moimi psiakami chodzę. Od razu zaznaczę, że po swoich psiakach sprzątam i uważam to za obowiązek każdego właściciela czworonoga, chociażby z czysto pragmatycznego względu, by potem ani ja ani żaden inny właściciel psiaka nie przynosił na swoich butach nieczystości do domu. Z tego co zauważyłam ponad 90% właścicieli czworonogów chodzących na spacer po „moim” parku sprząta po swoich pupilach i park naprawdę można zaliczyć do tych czystych.
To czemu piszę ten tekst? Bo po czworonogach my właściciele sprzątamy. A kto sprząta po ludziach? Nagminny jest widok spieszącego przez park mężczyzny, który nagle przypomina sobie, że musi się wysikać. Ja rozumiem, że starszy pan z chorą prostatą faktycznie może mieć problem ( chociaż istnieją przecież pieluchy dla dorosłych) ale żeby młodzi mężczyźni nie byli w stanie „donieść” do najbliższej ubikacji – tego nie rozumiem w ogóle.  Kobiety mogą a faceci jakoś nie? Ciekawe czemu? Nie musze chyba nadmieniać, że większość tych panów zapomina o prostym fakcie, że nawet jeżeli schowają się za małym drzewkiem, nie oznacza, że z tyłu lub z boku ich nie widać ze wszystkimi wątpliwymi „walorami”.
Trzy dni temu jednak ręce całkowicie mi opadły gdy wieczorem ( ale jeszcze było na tyle jasno by tą szarówkę nazwać dniem) poszłam na spacer z moimi pupilami. Straż miejska właśnie legitymowała młodych i bardzo głośnych ludzi siedzących na ławkach, a raczej na oparciu ławki z nogami na siedzisku, gdy zauważyłam idącą statecznym krokiem dwuosobowej procesji parę. Oboje elegancko ubrani, wpatrzeni w siebie i pod rękę. I cóż ja widzę? W pewnym momencie zeszli z alejki na trawnik , pani ( nie PAN!!!!) weszła za wcale jeszcze nie zielony krzaczek, ściągnęła majtki  wystawiając na wszystkich swój goły tyłek i reszty chyba nie muszę dopowiadać. Kobieta! Centrum miasta! Mały park! Ludzie w około! Nie wiedziałam co zrobić więc obróciłam się na pięcie ( nie będę babie zwracać uwagi jak wystawia na mnie 4 litery ) i razem z moimi maluchami poszłam w drugą stronę. I chyba miałam pecha! Bo cóż ja widzę po drugiej stronie parku? Jakieś 30 metrów od zielonego TOI-TOI’a? Idzie para młodych, dwudziesto-paro-letnich ludzi. Śmieją się, patrzą sobie w oczy i co? Nagle, ot tak sobie … ona ściąga jeansy i chowając się za swojego chłopaka ( a nie był to typ rosłego jak baobab mężczyzny) postanawia się wysikać. Nie wytrzymałam! Wierzcie mi!
I tak się zastanawiam co właściwie stało się z dobrym wychowaniem? Może na takich tabliczkach zamiast wizerunku psa powinien być wizerunek człowieka? Nie wspomnę już nawet o  wszechobecnych petach, pustych puszkach po piwie, śmieciach, plastikowych torbach, które roznosi wiatr i innych pozostałościach ludzkiej obecności.
W każdym razie mieszkając koło parku, ośmielę się stwierdzić z absolutnym przekonaniem, że park byłby zdecydowanie czystszy, gdyby wejście do niego mieli tylko i wyłączenie właściciele psów ze swoimi pupilami. Cała reszta z dziećmi włącznie powinna mieć kategoryczny zakaz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz