Translate

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Z cyklu listy eL do Be: Escape to the city ....

Moja droga Be,

W tutejszej TV wielką popularnością cieszy się program "Escape to the Country". Polega on z grubsza na tym, że ludzie z wielkiego miasta (najczęściej z równie wielkim budżetem) marzą o ucieczce na sielską anielską wioskę, tak by znaleźć się z dala od huczącej rzeczywistości metropolii. Wszystko jest ok jeśli owa wioska położona jest gdzieś na wybrzeżu, lub jeśli tak naprawde jest to malutkie miasteczko.

Nie do końca pamiętam, bym brała udział w owym programie, ale faktem jest że w moim przypadku ewidentnie coś poszło "nie tak". Aktualnie poszukuję show, które działa w drugą stronę...Escape to the city - słyszałaś może? Po trzech miesiącach wiem już że:

1) wieś jest fajna o ile masz szansę faktycznie w niej mieszkać, tj. np możesz w dowolnej chwili pójść do lokalnego sklepiku na małe zakupy, pogadać z sąsiadem o pogodzie...gorzej gdy jakże urocze mieszkanie znajduje się w środku pola, a do jakiejkolwiek cywilizacji jest kilometr w każdą stronę. Dałam się nabrać na stary trick pracodawcy/agenta nieruchomości pt. "spokojne miejsce blisko natury".
Tym sposobem "tuż pod miastem" oznacza tyle samo co "3 km od świata i na granicy parku krajobrazowego". W ramach sąsiadów zza płota: z przodu daleko za krzakami zbiornik wodny, ale zakaz kąpieli, na lewo bezkresne(no dobrze, kończą się po około 3 km) pola aż pod oxfordzką obwodnicę, na prawo łąki i krowy w niewyobrażalnej ilości(ostatnio tyle rogacizny na wolnej łące widziałam chyba z 20 lat temu!), bażanty, wiewiórki, osy, a z tyłu las! Prawda że pięknie? O tak! Ale po trzech miesiącach masz poważny problem - stado z sąsiedztwa odprowadza Cię na autobus żądając okupu za ochronę, najlepiej jakbyś się podzieliła tym co masz w siatce...



2) spacer nie jest możliwy chyba że akurat jakiś litościwy człowiek wykosił trochę więcej trawy niż zazwyczaj. Po prostu tutaj NIE ma pobocza, a co za tym idzie - czas życia przeciętnego pieszego określa pierwsza nadjeżdżająca ciężarówka. Chyba że lubisz sporty ekstremalne, w tym wypadku chodzenie po pachy w pokrzywach, wtedy super!

3) kierowcy z autobusu podmiejskiego (jakże ironiczna nazwa...) za każdym razem gdy opuszczasz pojazd w środku pola mówią coś w stylu "uważaj na siebie kochana!". To nie dodaje animuszu...:-)


Dlatego poszukuję programu Escape to the city. Słyszałaś o takim?:-) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz