Moja droga Be,
W tutejszej TV wielką popularnością cieszy się program
"Escape to the Country". Polega on z grubsza
na tym, że ludzie z wielkiego miasta (najczęściej z równie wielkim budżetem)
marzą o ucieczce na sielską anielską wioskę, tak by znaleźć się z dala od
huczącej rzeczywistości metropolii. Wszystko jest ok jeśli owa wioska położona
jest gdzieś na wybrzeżu, lub jeśli tak naprawde jest to malutkie miasteczko.
Nie do końca pamiętam, bym brała udział w owym programie, ale faktem
jest że w moim przypadku ewidentnie coś poszło "nie tak". Aktualnie
poszukuję show, które działa w drugą stronę...Escape to the city - słyszałaś może?
Po trzech miesiącach wiem już że:
1) wieś jest fajna o ile masz
szansę faktycznie w niej mieszkać, tj. np możesz w dowolnej chwili pójść do
lokalnego sklepiku na małe zakupy, pogadać z sąsiadem o pogodzie...gorzej gdy
jakże urocze mieszkanie znajduje się w środku pola, a do jakiejkolwiek
cywilizacji jest kilometr w każdą stronę. Dałam się nabrać na stary trick pracodawcy/agenta
nieruchomości pt. "spokojne miejsce blisko natury".
Tym sposobem "tuż pod miastem" oznacza tyle samo co "3
km od świata i na granicy parku krajobrazowego". W ramach sąsiadów zza
płota: z przodu daleko za krzakami zbiornik wodny, ale zakaz kąpieli, na lewo
bezkresne(no dobrze, kończą się po około 3 km) pola aż pod oxfordzką obwodnicę,
na prawo łąki i krowy w niewyobrażalnej ilości(ostatnio tyle rogacizny na
wolnej łące widziałam chyba z 20 lat temu!), bażanty, wiewiórki, osy, a z tyłu
las! Prawda że pięknie? O tak! Ale po trzech miesiącach masz poważny problem -
stado z sąsiedztwa odprowadza Cię na autobus żądając okupu za ochronę,
najlepiej jakbyś się podzieliła tym co masz w siatce...
2) spacer nie jest możliwy chyba że akurat jakiś litościwy człowiek
wykosił trochę więcej trawy niż zazwyczaj. Po prostu tutaj NIE ma pobocza, a co
za tym idzie - czas życia przeciętnego pieszego określa pierwsza nadjeżdżająca
ciężarówka. Chyba że lubisz sporty ekstremalne, w tym wypadku chodzenie po
pachy w pokrzywach, wtedy super!
3) kierowcy z autobusu podmiejskiego (jakże ironiczna nazwa...) za każdym
razem gdy opuszczasz pojazd w środku pola mówią coś w stylu "uważaj na
siebie kochana!". To nie dodaje animuszu...:-)
Dlatego poszukuję programu Escape to the city. Słyszałaś o takim?:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz