Translate

czwartek, 15 stycznia 2015

Lekcja Zuzi

Nie bardzo wiem jak zacząć ten felieton by nie zabrzmieć ckliwie, ale coś w środku mówi mi, że muszę napisać te parę słów. W ostatnich bowiem dniach dostałam najważniejszą chyba lekcję w życiu. I to od kogo? Od własnego psa. :-D
Wszyscy moi znajomi wiedzą, że kocham zwierzęta a za swoje własne psiaki dałabym się pokroić. W trakcie świąt jedna z moich suniek zachorowała. Zuzia jest jamnikiem i jak wszystkie psy tej rasy ma problem z kręgosłupem. Pewnego świątecznego dnia zauważyłam, że zaczyna dziwnie stawiać jedną z tylnych nóżek. Szybko zawiozłam ją do lekarza, który potwierdził moje obawy i dał jej zastrzyki, które dostawała przez następne 10 dni. Z cierpliwością podchodziła do moich nieudolnych prób dawania zastrzyków i zdrowiała. Jednak parę dni temu obudziłam się rano by zobaczyć, że moja ukochana Zuzia jest sparaliżowana. Kompletnie bezwładne tylne nóżki ciągnęła za sobą po podłodze a w oczkach można było wyczytać jedno wielkie przerażenie. W ciągu godziny siedziałyśmy już u mojego Pana weterynarza w lecznicy. Zuzia ma 15 lat. To wiekowy psiak i wielu ludzi doszłoby w takiej chwili do wniosku, że należy się już pożegnać. Ja też, jadąc samochodem do lekarza, płakałam jak bóbr i starałam się mentalnie przygotować do tego, że może to już ten czas by pomóc jej przejść przez tęczowy most na tą drugą i mam nadzieję, że lepszą stronę.
Mój Pan weterynarz kazał mi się jednak uspokoić, po czym powiedział:
„Krzyżyk na niej zawsze możemy położyć. Na to zawsze będzie czas. Teraz dajmy jej jednak szansę”. Popatrzyłam w te dwa małe czarne oczka i doszłam do wniosku, że jestem jej to winna. Za 15 lat merdania ogonem, za grzanie mnie w nocy nawet w upalne letnie dni i za to, że zawsze się cieszy na mój widok. Zuzia dostała całą baterię zastrzyków. Jeden działa przez 48 godzin, drugi po 48 godzinach zaczyna ale działa 7 dni, trzeci robi coś tam jeszcze innego. Ja dostałam parę recept na leki, na odbudowę przepływ bodźców nerwowych, na wspomożenie wątroby i dziesiątki jeszcze innych. Musiałam to wszystko spisać bo bym się nie połapała co i o której godzinie mam jej dać.
Na początku przenosiłam ją z pokoju do pokoju. Na spacer wynosiłam ją do parku a tam używałam swojego żółtego szala jako nosidełka na pupę, by przednimi łapami mogłą chodzić a tylne ( te bezwładne) mieć noszone. Szybko nauczyła się o co chodzi. Na drugi dzień zaczynała szczekać na mnie gdy chciała przejść z pokoju do pokoju, pyskiem pokazując na żółty szal. Na trzeci dzień doszła do wniosku, że sama sobie poradzi. Ciągnąc za sobą tylne nóżki przemieszczała się po domu. Serce mi się kroiło na ten widok ale wiedziałam, że musiałam jej na to pozwolić. Na podłodze się ślizgała więc szybko jej to szło. Po dywanach nie było już to takie proste. Widziałam jak stara się podnieść pupę, jak stara się podeprzeć jedną z nóżek ale zawsze upadała. Nie zrażona tym starała się zacząć wszystko od początku. Zaczęłam ją podziwiać. Zaczęłam podziwiać własnego psiaka! Ona pokazywała mi w każdej minucie, że nigdy nie wolno się poddawać, że nigdy nie wolno powiedzieć, że czegoś się nie da zrobić. Przez parę dni obserwowałam jak moja 15 letnia sunia po raz kolejny daje mi pstryczka w nos i mówi „a kuku! Znowu cię zadziwię!”. W swoim życiu już dwa razy przedtem była sparaliżowana i za każdym razem dzięki mojemu panu weterynarzowi i swojemu uporowi, wychodziła z tego obronną łapą. Tym razem jednak jest już wiekową babcią ale … dwa dni temu, ku mojemu zdziwieniu, stanęła na wszystkich 4 łapkach i chwiejnym, bo chwiejnym kroczkiem ale przeszła przez pokój. Dzisiaj przeszła o własnych silach przez park.

Nie wiem jak się to skończy. Nie wiem czy wyjdzie z tego czy jest to tymczasowe polepszenie. Nie wiem. Wiem jedno: że mam szczęście mieć psiaka o najbardziej walecznym sercu i ogromnej woli życia. Przez te parę dni obserwowałam jej zmagania z coraz większym i nieukrywanym podziwem. Już nigdy w nikogo nie zwątpię i już zawsze będę pamiętać, że nigdy nie należy rezygnować dopóki się wszystkiego nie spróbuje. Moja sunia nauczyła mnie jeszcze jednej rzeczy: że jeżeli bardzo się czegoś chce to zawsze można to osiągnąć. Może się nie uda, może będzie to wymagało ciężkiej pracy  ale wszystko zależy od tego jak bardzo jesteśmy zdeterminowani. Dziękuję Zuziu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz