Translate

wtorek, 11 listopada 2014

Z mojego pamiętnika - 11 listopad


11 listopada. Dzień Niepodległości. Dziś wielu już nawet nie zwraca na to święto uwagi, traktując je jak jeszcze jeden wolny dzień od pracy …. Inni uważają, że w ten dzień największym przejawem patriotyzmu jest pobicie kogoś, wyrwanie z podłoża paru ławek i puszczenie rac, tak jak się to dzieje co roku w Warszawie. Ustawka kibolska podlana patriotycznym sosem a nie obchodzenie święta niepodległości bo przecież wolność i niepodległość nie polega na tym, że „wszystko mi wolno” …
Rok 1981. W Polsce nareszcie mamy ( jak nam się oczywiście wydaje) wolność. Solidarność  działa już od trochę ponad roku, nikt nikogo nie aresztuje za poglądy a jeżeli tak, to zaraz strajkuje albo jakaś huta albo fabryka albo kopalnia, a przy takim argumencie nie ma co dyskutować – osoba wypuszczana jest na wolność.
Nadal oczywiście zdarzają się zatrzymania na 24 godziny ( wtedy nie trzeba było podawać powodu) , nadal ludzie są bici i poniżani na komisariatach milicji ale takie sprawy natychmiast są nagłaśniane … nie panuje już wszechobecna cisza a bezprawne zachowania SB i milicji nie zostają zamiatane pod dywan jakby nic się nie stało.
Moja mama była jedną ze współzałożycieli NSZZ „Solidarność” – Regionu Małopolska. Wśród wielu mężczyzn – związkowców, była jedną z dwóch kobiet założycielek tego związku. Potem, przez cały okres trwania Solidarności aż do stanu wojennego zasiadała w Zarządzie, pracując w sekcji interwencji, w sekcji informacji i pisząc felietony do „Gońca Małopolskiego”. 
Pamiętam, że pewnego dnia moja mama wpadła na pomysł stworzenia gazety dla młodzieży licealnej. Oczywiście gazety niezależnej, bez cenzury, bez poprawek.. Miała być dla młodych ludzi i miała być tworzona, pisana, składana i drukowana przez młodych ludzi.
Nie wiem jak to się stało, ale jakby za dotknięciem magicznej różdżki, nagle znalazło się parę osób, w tym między innymi ja, i rozpoczęliśmy pracę. Spotkania „redakcji” odbywały się u mnie w domu, w moim pokoju.
Spotykaliśmy się konspiracyjnie i powoli składaliśmy nasze pierwsze pismo.  Muzia  wymogła na nas byśmy nie podpisywali się nazwiskami. Pamiętam jak bardzo się z nią o to kłóciliśmy. My uważaliśmy, że skoro o czymś piszemy to powinniśmy się pod tym podpisać, wziąć odpowiedzialność za własne słowa … wiele było tego dnia górnolotnych argumentów z przytoczeniem Szarych Szeregów włącznie.  Ale moja mama była nieugięta. Mamy po naście lat i skoro MKZ ( Międzyzakładowy Komitet Założycielski) za to płaci to takie są wymagania. Byli wśród nas różni młodzi ludzie. Byli też tacy, którzy należąc do KPN-u  postrzegali świat jedynie jako biały lub czarny. Stukając obcasami przedwojennych oficerek przemierzali korytarze jak regularne wojsko. Dla nich unikanie odpowiedzialności za swoje słowa nie było honorowe. Ale z moją mamą nie było dyskusji. Albo tak albo „Solidarność” nie pomoże nam z drukiem. Co było robić? Ja przyjęłam pseudonim „Baśka” po mojej ukochanej Baśce Wołodyjowskiej. 

Pisaliśmy o wszystkim: o historii – tej prawdziwej oczywiście, o problemach w szkołach, o psychologii … były recenzje patriotycznych koncertów i wzniosłe wiersze pisane przez nastolatki.  A co najważniejsze – to pismo było nasze, pisane przez nas, dla nas i o nas – ludzi mających po naście lat. Układane w domowych warunkach, drukowane na sicie a potem składane nocami miało swoją premierę właśnie 11 listopada. Pamiętam jak było już zimno. Ruszyliśmy falangą młodych ludzi na miasto rozdawać nasze pierwsze pismo z którego tak bardzo byliśmy dumni.  Pamiętam, że pomagały nam nawet osoby, które przyjechały z Jeleniej Góry na wycieczkę do Krakowa a były koleżankami kogoś z nas. Każdy kogo spotykaliśmy chciał to pismo dostać. I nie istotne było czy te osoby były młode czy nie – każdy był głodny wiedzy i każdy był głodny prawdy. Na Wawelu odbywała się msza a po niej setki osób …co ja mówię …tysiące osób schodziło z wawelskiego wzgórza a my u stóp Wawelu rozdawaliśmy „VIS-a”. Pamiętam te setki rąk wyciągniętych po pismo. Pamiętam jak ludzie nam gratulowali – pisma, odwagi, patriotyzmu ….  jak nas ściskali i uśmiechali się do nas, jak wręczali pieniądze byśmy mieli na wydanie następnego ….  Tego następnego już nie było … w parę tygodni później wybuchł stan wojenny ….ale to już zupełnie inna historia na zupełnie inny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz