Nigdy nie przypuszczałam, że sprawy jak najbardziej oczywiste dla
mnie, dla innych mogą okazać się zupełnie niezrozumiałe. A jednak! Jakieś
cztery tygodnie temu wybrałam się na drugi koniec świata tzn do zakątka Krakowa
do którego nigdy nie jeżdżę. No bo po co, skoro tam nic interesującego nie
ma. Po trzech przesiadkach i prawie straconej godzinie wkroczyłam
wreszcie do instytucji rozsyłającej po mieszkaniach prąd ( nie będę wymieniać
nazwy, żeby nie robić kryptoreklamy, chociaż może i ona byłaby krypto ale na
pewno nie reklama ).
Wcześniej co prawda usiłowałam porozmawiać z Bardzo Miłą Panią
przez telefon, ale niestety, okazało się że są rzeczy, których za nic w świecie
przez telefon wytłumaczyć się nie da. Jedną z takich spraw jest fakt moich
różnych zmian nazwiska, pozostając ciągle jednak przy jednym i tym samym
członie. Po urodzeniu zostały mi dane dwa nazwiska; a popełniając błąd
zamążpójścia (przez wzgląd na męża trzeba było przyjąć też jego nazwisko ) z
jednego swojego musiałam zrezygnować. Po powrocie do rozumu postanowiłam pozostać
przy jednym z moich oryginalnych panieńskich. Proste? Proste! No jak się
okazuje nie dla wszystkich bo BMP za nic w świecie nie była w stanie zrozumieć,
że ja to ja, i osoba wpisana na rachunku to też ja. Nieistotne było to, że obie
te osoby posiadają to samo imię ( w końcu nie takie znowu częste), ten sam
pesel i ten sam adres zamieszkania. Skoro nie chcę się przedstawić z tego
drugiego, dla mnie już nieistniejącego nazwiska to znaczy, że ja nie istnieję
…. I już!
Tak więc wybrałam się na ten koniec świata i po odstaniu swoich
minut w kolejce, usiadłam naprzeciwko następnej Bardzo Miłej Pani. Po
pięciu minutach tłumaczenia zauważyłam widoczne niezrozumienie w jej oczach, w
których można było dostrzec również lekkie przerażenie i ogromne wołanie o
pomoc. Trafił jej się ciężki klient ! Na nic się zdało tłumaczenie, że ja już
dobre parę lat temu składałam wniosek o zmianę nazwiska na kontrakcie posyłając
wszelkie stosowne papiery. BMP nic z tego nie rozumiała. No bo to jest
skomplikowane. Prawda? No chyba tak. Sprawa moich nazwisk trwała chyba z
godzinę i gdy BMP myślała, że się mnie już pozbędzie wyskoczyłam z pytaniem:
- Czy mogę się rozliczać co miesiąc?
Cóż za niefortunne pytanie! Jak można zadawać takie skomplikowane
zagadki osobie, która po godzinie męczarni z moimi nazwiskami ( bo co za idiota
nadaje dziecku dwa nazwiska ) musi jeszcze odpowiadać na następne , na które -
jak się okazało - kompletnie nie zna odpowiedzi.
- Nie – usłyszałam
- A to czemu? – zapytałam dobijając tym samym BMP
- Bo nie mamy tego w ofercie! – odparła szybko lekko podnosząc już
na mnie głos.
- A jest Pani tego pewna? – spytałam. Za nią a naprzeciwko mnie
wisiał ogromny plakat informujący o takiej właśnie ofercie – Proszę się w takim
razie odwrócić.
Zbladła, zaczęła coś stukać w komputerze i nagle ni stąd ni
zowąd zapytała.
- A stan licznika Pani ma?
Ha! Oczywiście, że miałam. Byłam przygotowana skoro wiedziałam, że
za nic w świecie nikt mnie więcej nie wyciągnie na ten koniec świata!
- To się nie zgadza – powiedziała mi triumfalnie po spisaniu stanu
– stan, który Pani podała jest mniejszy od tego co my mamy zapisane.
Zgłupiałam. Faktycznie. I to o dobre parę tysięcy KW. Ale coś mnie
tknęło, bo parę miesięcy temu przyszli z tej firmy i zmienili mi licznik na
nowy. Ten odczyt w ich bazie był ewidentnie ze starego licznika.
I się zaczęło! No bo ja nie mam nowego licznika! A to, że z niego
spisałam i to, że jej go opisałam to mnie się tylko tak wydawało. Tłumaczyłam
jej krok po kroku kiedy byli, co zrobili, jak wymieniali etc. Tłumaczyłam tak
spokojnie jak tylko nauczyciel jest w stanie tłumaczyć coś niedorozwiniętemu
dziecku. A ona swoje! Ja nie mam nowego licznika, to co spisałam to ja tego nie
spisałam a w ogóle to się mylę …. i już.
- A dlaczego Pani tak myśli? – zapytałam już lekko zirytowana
- Bo ja go nie mam w komputerze
No tak! Pomyślałam. Ta BMP była w wieku pokolenia dla którego
jeżeli czegoś nie ma w komputerze to znaczy, że to coś nie istnieje. No w sumie
– dlaczego ja się tego dotąd nie domyśliłam?
- Skoro mówię, że nie ma tego w komputerze, więc Pani nie może go
mieć, to tak jest – powiedziała mi już ewidentnie wściekła, że tak oczywistą
rzecz musi tłumaczyć blondynce , w dodatku z odchodzącego już pokolenia
dinozaurów epoki przed-komputerowej.
No i co z taką zrobić? Wzięłam baaaaaardzo głęboki oddech i
nauczycielskim głosem nie znoszącym sprzeciwu zakomunikowałam jej, że jeżeli
zaraz gdzieś nie zadzwoni i nie wyjaśni tego w tempie natychmiastowym to
te gremliny co siedzą jej pod biurkiem zjedzą ją żywcem a Harry Potter zamieni
ją w nocnik. Nic innego nie przyszło mi do głowy ale BMP i tak nie zrozumiałaby
sarkazmu. Z nadęta miną wykonała parę telefonów i cóż się okazało? …mam nowy
licznik tylko ktoś zapomniał go wstukać do komputera. Hurra! Odetchnęłam,
podziękowałam BMP za mile wspólnie spędzone przedpołudnie i wróciłam do domu.
Ale to nie koniec. Minęło cztery tygodnie. Mogę się już co
prawda dostać na Biuro Obsługi Klienta Online ale nadal mam stare nazwisko i
stary licznik. Napisałam już pięć maili, tłumacząc o co chodzi i za każdym
razem okazuje się, że ja to nie ja a tak w ogóle to nie mam nowego licznika.
Ostatni mail posłałam ponad tydzień temu. Już nie przebierałam w słowach. Nadal
czekam na odpowiedź…..