Moja Droga Be,
Zima
zima zima…niby nic dziwnego w styczniu, a jednak zdarzają się tacy – i wcale
nie jest ich mało – którzy straszliwie lamentują: a to że śnieg pada, a to że
mróz, i w ogóle jak to tak bo chodnik śliski i można się potknąć…oj można! Ale
czy to czasem nie powinno tak być, że zimą jest zimno, śnieżnie, trzeba się
ciepło ubierać, a jeśli ma się to szczęście że posiada się sanki czy łyżwy to
można skorzystać i to jest fajne? Nie mówiąc już o tym że wymrożenie komarów i
innych okropieństw to jak najbardziej pożądany efekt takiej pogody! Ja tam
lubię styczeń który wygląda jak styczeń, i stoję po stronie tych którzy mimo
konieczności odśnieżania (a czasem nawet skrobania szyb w mroźny poranek) auta,
widzą w zimie coś wyjątkowego.
Ale..chciałam Ci pokazać że nawet
największa zima pewnym stworzeniom nie straszna, i nie są to niedźwiedzie
polarne, foki ani nawet sosny…nie wiem jak to wytłumaczyć, ale właśnie teraz,
kiedy na zewnątrz jest wszystko tylko nie sprzyjające warunki, moje kwiatki
postanowiły ruszyć do boju, i oto feeria zielonych listków wygląda z doniczek,
z tych które miały w spokoju i chłodku piwnicy przezimować aż do marca. Nie
wiem czy to czary, czy wynik nieprzewidzianych przeze mnie okoliczności ale
fakty są właśnie takie jak widać na zdjęciach J. No nic, przyniosłam
je na powrót do domu i dbam żeby rosły sobie w najlepsze.
Swoją drogą – nie raz zdarzyło mi
się słyszeć o ludziach, którzy mają „rękę” do roślin (choć siebie nie śmiem
podejrzewać o takie zdolności, ot łut szczęścia). Jedną z takich osób jest moja
Babcia – czasem mam wrażenie że pod jej skrzydłami to nawet kamienie puściłyby
paki i rozkwitły niczym róże w lecie – nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, od
rozmnażania roślinek, poprzez hodowlę tych najbardziej wymagających aż po
reanimację i doprowadzanie do ponownego stanu świetności takich kwiatków, które
przez innych dawno zostałyby wyrzucone do kosza. Na Święta Bożego Narodzenia
podarowała nam anturium które wyhodowała…nie wiem, z niczego! I ma ich w domu
już chyba z pięć, jedno ładniejsze od drugiego.
Czasem sobie
myślę, że to dobrze że są jeszcze ludzie, którym chce się wkładać mnóstwo czasu
i energii w upiększanie codzienności, w poświęcanie cennych chwil na rzeczy
które w opinii wielu może nie do końca są super opłacalne, czy też jakoś bardzo
widowiskowe, ale wbrew pozorom są niezwykle ważne, bo to one tworzą nasze dni.
Dzięki temu,
nawet w środku mroźnej zimy może choć na chwilę zrobić się cieplej i jakoś tak…weselej.
A wtedy łatwiej przetrwać mrozy i powiedzieć sobie: „byle do wiosny”!