Translate
sobota, 31 grudnia 2016
czwartek, 29 grudnia 2016
Z cyklu listy Be do eL: Żegnamy następny rok ....
Jeszcze parę dni, paręnaście godzin I będziemy mieć nowy 2017 rok.
Wiesz co? Jak sięgam pamięcią, te ileś tam lat wstecz, to wydaje mi się, że
dawniej trochę inaczej spędzało się Sylwestra. Pamiętam, że na parę miesięcy
przed tą wielką nocą, nie można już było kupić biletów na żaden bal a od
początku grudnia wieszaki w sklepach uginały się od sylwestrowych kreacji
błyszczących cekinami i przeplatanych srebrem lub złotem…. Ludzie już dużo,
dużo wcześniej umawiali się na domówki, kobiety oblegały kosmetyczki i
fryzjerów .. a od końca Świąt Bożego Narodzenia nie mówiło się o niczym innym
jak o tym, gdzie kto idzie, w czym i z kim się będzie bawił. Wszak dla wszystkich
ma to być ta najwspanialsza i magiczna noc zamykająca to co było w niebycie
przeszłości, otwierając jednocześnie drzwi do tego co będzie, do nowego, do
lepszego i na pewno bardziej ekscytującego.
Teraz rozmawiając ze znajomymi okazuje się, że większość spędza tą noc w
domu, spokojnie czekając na północ, jadą gdzieś na narty, idą do kina, opery
lub teatru, jadą zwiedzać jakieś europejskie miasto lub lecą na drugą półkulę
spędzić Sylwestra pod palmami na plaży.
Zmienia się! Niewiele osób ma już ochotę szaleć na parkiecie do białego
rana a potem cały dzień leczyć kaca nie pamiętając de facto co działo się
poprzedniej nocy. A tak kiedyś spędzało się tą noc. I dobrze. Ludzie zaczęli
traktować te parę dni wolnego jako możliwość odpoczynku, zrobienia czegoś
wspaniałego i niezapomnianego, pojechania gdzieś, zobaczenia czegoś … No bo tak
prawdę mówiąc z czego się tu cieszyć i co żegnać? Te 60 sekund pomiędzy “było”
a “będzie”. To samo możemy zrobić o każdej północy, kiedy kończymy jeden dzień
a zaczynamy następny. Czemu my tak bardzo cieszymy się z nadejścia nowego roku?
I to co roku dokładnie robimy to samo. Z czego tu się cieszyć? Przecież
świętując nowy rok, cieszymy się z tego, że jesteśmy starsi. A co jeżeli te
najlepsze lata mamy już za sobą? Świętujemy, że coś odchodzi w zapomnienie. Ale
czy dobrze? Co roku słyszę od niezliczonej ilości ludzi “Oby ten rok już się
skończył! To najgorszy rok jaki przeżyłam/łem!” Hm! Po pierwsze … przeżyłaś a
to już powód do zadowolenia. Po drugie … czy naprawdę w odchodzącym roku
wszystko było takie złe? Nie było wspaniałych chwil, radości, uśmiechu? Nie
było spotkań ze znajomymi czy wyjątkowych randek? Nie było wakacji, wyjazdu na narty
lub spacerów z psem? Dlaczego co roku uważamy, że ten następny będzie lepszy? A
co jeżeli nie będzie? A jeżeli ten najwspanialszy rok naszego życia właśnie z
ulgą żegnamy?
Ja uważam, że każdy rok jest wyjątkowy i cudowny. Każdy ma dla mnie jakąś
niespodziankę w zanadrzu. Każdy rok daje mi dużo radości i trochę smutku …, ale
też bez tego smutku nie wiedziałabym co to radość. Każdy rok jest inny i każdy
przynosi dokładnie to co przynieść powinien. Miejmy tylko nadzieję, że to co
przyniesie to dużo radości, jakieś tam smutki, ale do pokonania, … że da nam
dużo powodów do uśmiechu, ale też do zadumy …
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Z cyklu listy Be do eL - Bożonarodzeniowa samotność
Droga eL,
Dziś drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. W
świecie idealnych bożonarodzeniowych filmów i reklam telewizyjnych to czas gdy
pada idealnie biały śnieg, w środku przytulnego domu wesoło igra ogień w
kominku a wszyscy kochają się i uśmiechają do siebie nawzajem a największe
spory idą w zapomnienie. Od ponad miesiąca telewizja i sklepy bombardują nas
magią świąt … idealnego obrazu idealnie szczęśliwej rodziny. Wszędzie błyszczą
idealnie przystrojone choinki, każdy biega od sklepu do sklepu by kupić ten
idealny i wymarzony prezent. Kobiece czasopisma uczą nas, nieświadome niczego
kobiety, jak cudownie nakryć wigilijny stół by na długo pozostał on w pamięci tej
idealnej rodziny, którą oczywiście posiadamy jeżeli jesteśmy normalni. Tak!
Normalni … bo normalny człowiek, według dziesiątek czasopism, reklam,
programów, filmów i wywiadów z celebrytami, którzy posiadają “idealne rodziny” …
no więc normalny człowiek to ten, który posiada piękną i kochającą żonę lub
przystojnego i szarmanckiego męża, którego stać na drogą biżuterię dla tej
idealnej żony lub idealnej przyszłej żony. Taka normalna osoba jest
uśmiechnięta, wypoczęta, szczęśliwa … jest otoczona gromadką słodkich i grzecznych
dzieci, ma psa lub kota ( a najlepiej oba ), posiada wspaniałych przyjaciół,
rodziców, teściów i ogólnie jest wspaniale, ciepło rodzinne wszystkich ogrzewa ….
I jest super! Tylko nienormalny człowiek w święta jest samotny … no bo w święta
nikt nie jest samotny i nikt nie jest smutny. A jest? No oczywiście, że nie.
Takich nie ma! …
W telewizji pokazują nam wspaniałe obrazy cudownych i szczęśliwych
rodzin, a jeżeli nie rodzin to szczęśliwych ludzi. Mamy czyste sumienie, bo dla
ludzi bezdomnych lub starszych i samotnych urządzamy bezduszną wigilię w
ogromnych halach sportowych na 300-400 osób. Czy ktokolwiek zna tam czyjeś
imię? Proszę, nie zrozum mnie źle – to wspaniała i szczytna inicjatywa… I całkowicie
godna pochwały. Tylko, że taka wigilia odbywa się na ogół na dzień lub dwa
przed świętami, a jeżeli w ten sam dzień to przed południem. A święta zaczynają
się z pierwszą gwiazdką. Wtedy to wolontariusze, przed którymi nomen omen chylę
czoła, zasiadają do wigilijnego stołu wśród swoich, mam nadzieję,
uśmiechniętych i szczęśliwych rodzin, a ta starsza osoba siedzi sama w pustym
domu, samotna i nadal opuszczona. Bo wigilia nie jest dzień ani dwa wcześniej …jest
wtedy kiedy jest … a wtedy jesteśmy wśród ludzi sobie bliskich, a nie jakiś tam
samotnych, którzy nie daj Boże zepsują nam swą opowieścią idealny obraz
idealnych świąt. Czy dla tych starszych i samotnych to “the most wonderful time
of the year”, jak przekonują nas z każdej strony? Nie! To tortura, która trwa
ponad miesiąc a z rzeczywistością niewiele ma wspólnego. Bo realia są takie, że
święta to wieczne kłótnie, to stress, obowiązki, na które nie mamy ochoty … I rozwrzeszczane
dzieci. Tak się przynajmniej pocieszam bo przecież nie wiem o czym mówię. To
tortura też dla dziesiątek samotnych i opuszczonych ludzi, chociaż wcale nie
starszych, nie bezbronnych, nie bezdomnych … dla tych samotnych, którzy są
wśród nas a o których nic tak naprawdę nie wiemy.
Kobieta w średnim wieku, wykształcona,
elegancka, posiadająca dobrą pracę. Ma wyjątkowo zdolnego syna, który dostał
stypendium za granicą, więc siedzi na niemieckim uniwersytecie i stara się
udowodnić, że pokładane w nim nadzieje nie są pomyłką. Ona w tym roku, parę
miesięcy temu staciła mężą. Ma co prawda siostrę ale już od dawna ich drogi się
rozeszły. Nie chciała się wpraszać do siostry na święta, czekała czy ta coś
powie … ale wdowa mogłaby swym smutkiem, czarnymi ubraniami i zbolałą mina zepsuć
atmosferę idealnie żurnalowych świąt … więc kobieta nie została zaproszona. Na
szczęście w dzień wigilijny przyleciał syn. Spędzili ten wieczór we dwoje … ale
czy siedząc co prawda razem ale przecież samotnie było im radośnie i świątecznie?
Przypuszczam, że nie .. zostali zostawieni sami ze swoim smutkiem.
Druga kobieta w średnim wieku. Wesoła,
sympatyczna i pełna energii. Nie ma swojej rodziny bo tak ułożyło się życie. Ma
jedynie bardzo starego rodzica cierpiącego na zaniki w pamięci, który z racji
wieku już dużo śpi, nie wszystko słyszy i porusza się niezdarnie. Ich nikt nie
zaprosi na wigilię no bo ona ma w końcu rodzinę a przy stole przewidziane jest
tylko jedno miejsce dla nieprzewidzianego gościa a nie dla dwóch, z których
jeden jest starym człowiekiem, a więc już niezbyt towarzyskim i niezbyt
błyskotliwym. Taki gość to kłopot. Kto by takiego chciał w idealnym
bożonarodzeniowym świecie. Więc ta kobieta spędza wigilię wprawdzie z rodziną w
postaci mocno starszego rodzica ale o 19 rodzic ten idzie spać bo to już ta
pora … a ona samotnie siedzi przed telewizorem i zastanawia się czym sobie na
to zasłużyła.
Następna kobieta w średnim wieku, której
los odebrał możliwość posiadania rodziny ale ponieważ nie narzeka i nic nie
mówi, większość jest przekonana, że dokładnie tak chciała. Ona jednak nieraz
kładzie się do łóżka i usypia płaczem … by rano wstać i znowu grać rolę przebojowej
kobiety. Jest na ogół zawsze uśmiechnięta, życzliwa, pomocna dla innych.
Większość ludzie jak w dym idzie do niej gdy ma problem, gdy chce się wygadać.
Ona słucha cierpliwie, przytuli, pomoże. Nikt nie wie co u niej słychać bo nikt
się nie pyta. Jest idealnym lekiem na całe zło. I zawsze pomoże o ile jest w
stanie. Ją na pewno każdy przyjaciel, którego wysłuchała zaprosi do swojej
rodziny na wigilię. Nawet nie należy pytać bo już pewnie została zaproszona i głupio
jej będzie odmówić. W rezultacie każdy myśli, że spędzi wigilię u kogoś innego …
a ona … na szczęście są już zestawy wigilijne na wynos … sama kupi sobie prezent
pod choinkę, o ile w ogóle jest sens ją stawiać i ozdabiać … siedzi sama,
naprawdę sama …. Nawet jeżeli okłamuje się ubierając drzewko i przystrajając
dom … to nadal siedzi sama w ten wigilijny wieczór i zastanawia się gdzie są ci
wszyscy przyjaciele …
Takich opowieści jest cała masa. To nie są
wymyślone historie. Ci ludzie żyją obok nas … Te osoby naprawdę istnieją. Tak
samo jak istnieje mężczyzna chory na raka. Ale nikt tego nie wie. Wszyscy
wiedzą tylko, że coś jest z nim nie tak. Jakiś pochmurny i blady a w oczach ma
taki jakiś smutek. To nie jest dobre towarzystwo do biesiadowania. Oh! Przyjaciele
zadzwonią a każdy złoży życznia “wesołych i rodzinnych świąt”, chociaż żona już
dawno zostawiła go wyjeżdżając z synem do Anglii a wesoło to już dawno w jego
życiu nie jest.
Są dziesiątki samotnych ludzi, których nie
zauważamy lub nie chcemy zauważyć. Tacy nie będą tryskać humorem przy naszym
stole a po co nam to skoro atmosferę pewnie i tak już zepsuje wujek X, którego
zaprosimy, bo musimy, bo to rodzina. Sami zabiegani wśród dziesiątków
obowiązków, gotowania, pieczenia i szukania idealnych prezentów, nie widzimy
tych obok nas, często uśmiechniętych, radosnych ale ze smutkiem w oczach,
którego nie chcemy widzieć … Oni nie poproszą o zaproszenie na wigilię lub
obiad świąteczny, bo są zbyt dumni by się wpraszać lub by przyznać się, że coś
im w życiu nie wyszło … Na codzień są ambitni, pracowici, mają dobre posady,
wspierają organizacje charytatywne, są szanowanymi lub wybitnymi członkami
społeczeństwa … nie są nieudacznikami życiowymi, więc nikt by nawet nie
uwierzył, że nie mają do kogo odezwać się przy kolacji. Jedynym ich błędem życiowym
jest fakt, że życie poprowadziło ich w samotność, nie zawsze z wyboru bo nikt tak
naprawdę nie chce być sam … siedzą samotni, choć niekoniecznie sami, przy stole
wigilijnym i patrzą w telewizor gdzie pokazywane jest idealne Boże Narodzenie,
którego oni nie mają, może nigdy a może od dawna …może dopiero od tego roku ?
Kto to wie? ….
Mam nadzieję, droga eL, że nigdy nie
przyjdzie Ci borykać się z takimi uczuciami i problemami … a może samotność to
stan ducha lub stan umysłu? I ci co mają być samotni zawsze nimi będą? Może tak
… może coś w tym jest … ale prawda jest taka, że samotni nie stajemy się z
wyboru … to życie nam to zapewnia … jednym więcej, a innym mniej … jednych
życie do tego powoli przyzwyczaja a innym spada ona nagle na głowę … tak czy
inaczej … miej oczy i serce szeroko otwarte, droga eL, bo wśród nawet twoich
znajomych, jestem pewna, wielu jest takich, których nawet o to nie podejrzewasz
….
Subskrybuj:
Posty (Atom)