Moja droga eL,
Wiesz o tym, że jestem zwierzęciem miejskim. Lubię zgiełk miasta i tysiące ludzi, którzy ustawicznie, 24 godziny na dobę przemieszczają się z jednego miejsca w drugie. Lubię skąpane w słońcu ulice i chłód ławeczki pod drzewem w miejskim parku. Lubię dźwięk miasta, szum samochodów, pisk opon, dźwięki klaksonów, rozmów i tłukącego się po szynach tramwaju.
Wiesz o tym, że jestem zwierzęciem miejskim. Lubię zgiełk miasta i tysiące ludzi, którzy ustawicznie, 24 godziny na dobę przemieszczają się z jednego miejsca w drugie. Lubię skąpane w słońcu ulice i chłód ławeczki pod drzewem w miejskim parku. Lubię dźwięk miasta, szum samochodów, pisk opon, dźwięki klaksonów, rozmów i tłukącego się po szynach tramwaju.
Nawet na wakacje lubię jeździć do miast, wchłaniać ich atmosferę, czuć ich zapach, słuchać dźwięków i smakować powietrze. Uwielbiam miasta i ich historię, lubię błądzić uliczkami w nieznanym mi kierunku i odkrywać zaułki, na których coś na pewno kiedyś się wydarzyło.
I dlatego ze zdziwieniem
odkryłam, że uwielbiam przebywać na mojej działce w Tenczynku. Ja! Osoba, która
nie znosi babrania się w ziemi! Niesamowite! Ja po prostu lubię tam być. I
nigdy bym się tego po sobie nie spodziewała. Przecież tam się nic nie dzieje! O zgrozo! A może jednak?
Codziennie rano idę do ogródka i
na śniadanie zrywam sobie sałatkę, pomidora, ogórka i świeży szczypiorek do
jajek sadzonych. Robię śniadanie i siadam na tarasie ze szklanką soku
pomarańczowego ( ale takowe niestety na mojej działce nie rosną :-) ) i delektuję się smakiem i zapachem świeżych warzyw. Ja? Aż
niewiarygodne! Osoba, której właściwie obojętne jest co je.
Po śniadaniu idę do ogrodu i z
kawą w ręce mówię ‘dzień dobry” perukowcom, pozdrawiam krzewy i kwiaty a moje
trzy ukochane psiaki, krążą za mną po tym ogrodzie krok w krok. Potem załączam
małą, drewnianą fontannę, która daje więcej kojącego szumu niż ochłody , siadam w cieniu
ukochanego dębu, któremu kiedyś, dawno temu nadałam imię „Bohun” i patrzę na
kalinę ( czyli inaczej jarzębinę), która jest spiżarnią dla rozmaitych ptaków, tak
samo jak rosnąca obok borówka. Celowo nie zrywam owoców, bo w ten sposób
codziennie mogę obserwować spektakl z kolorowymi ptaszkami w roli głównej. Nie
znam się na ptakach ale je uwielbiam. Rozpoznaję jedynie szczygły, sikorki i
sroki. Ale przylatuje do mnie jeszcze wiele, wiele innych ćwierkających gości.
Rano budzą mnie jedne, w ciągu dnia umilają mi dzień inne ( czasami przelatując
tuż przed nosem gdy coś czytam) a wieczorem śpiewają mi nad uchem trzecie.
Nie wiem czy się starzeję czy po
prostu się zmieniłam i uspokoiłam. Kiedyś po jednym dniu na działce, uciekałam
do miasta … teraz żal mi stąd wyjechać.
Mogę tu pisać i czytać, plotkować przez telefon opalając się na leżaku,
mam Internet i telewizję na deszczowe wieczory … i mam święty spokój, moje
psiaki, szum fontanny, śpiew ptaków. A ludzie bez których nie mogę żyć? Są w
zasięgu 30 kilometrów i 40 minut jazdy samochodem, gdyby mi się moja samotnia
znudziła. Czego właściwie mogę chcieć
więcej? Chyba nic. No … może jeszcze kogoś kto skosiłby mi trawę, przybił parę
desek tam gdzie odlatują a potem zjadł ze mną pyszny, domowy chłodnik …
:-D Hm … marzenie.