Mamy nowego Prezydenta, wybory przeszły jak burza a wynik
rozwalił istniejącą rzeczywistość, na którą wielu nie było gotowych, jeszcze
więcej było zaskoczonych, część wściekłych i część szczęśliwych. Ale nie o tym
chciałam pisać, że jedna partia została zaskoczona przez ekspansywność drugiej
ale o nas … o ludziach, o wyborcach.
Przyglądając się kampanii wyborczej obu głównych kandydatów,
doszłam do wniosku, że my jako wyborcy jesteśmy jako te barany, które idą
bezmyślnie przed siebie i praktycznie rzecz biorąc, nie istotne jest co kryje się ważnego za słowami i obietnicami
kandydatów– ważne by kampanie były ładne, energiczne, w odpowiedniej kolorystyce i
przy pompatycznej, podniosłej muzyce. A czy to ważne jaki jest program? I tak nikt
się nad nim nie zastanawiał, bo gdyby się zastanowił, to by przemyślał.
We wszystkich stacjach telewizyjnych słuchałam ekspertów, ale
nie tych od ekonomii czy spraw zagranicznych bo oni rzadko się pokazywali, …. a
tych od tzw PR. Obawiam się, że kampanie wyborcze to konkurs pomiędzy tzw "Spin
doktorami" a nie faktycznymi kandydatami. Ci ostatni nie mają tak prawdę mówiąc nic do
powiedzenia. Są wytresowani, ustawieni , pouczeni … i nie są tak naprawdę
ludźmi a jedynie aktorami …. Jeżeli stają się normalni to przegrywają.
Nasłuchałam się więc jak to jakiś tam kandydat na Prezydenta
USA przegrał bo mówił do mikrofonu za blisko i słychać było oddech; jak ktoś
tam popatrzył nie w tą stronę co trzeba i przegrał, czy jak ktoś używał
frazy „jak będę prezydentem” i w ten sposób wygrał bo zapadło to wyborcom w
podświadomość … etc etc. Słuchałam jak
kandydaci powinni siadać i w którą stronę mają kierować czubki butów, jak mają
się witać i jak ściskać rękę adwersarza. Tak więc ważne jest jak ktoś wygląda,
jak się uśmiecha, czy ma odpowiedni krawat i czy trzyma ręce w kieszeni lub czy
patrzy ludziom w oczy czy nie. Ważne by o 7 rano serwować idącym do pracy kawę
bo to pokazuje jak blisko kandydat jest zwykłego człowieka, chociaż tak prawdę
mówiąc nie pokazuje to kompletnie nic i zupełnie o niczym nie świadczy. Zwyczajne zagrywki PR-owskie i robinie ludziom wody z mózgu. Ważne co
widzimy, co się nam pokaże a nie ważne co naprawdę za tym stoi. Nikt nie
zastanowił się, że Prezydent elekt naobiecywał rzeczy, z których nigdy się nie
wywiąże bo po pierwsze do tego potrzebuje parlamentu ( no chyba, że to są
przedbiegi przed wyborami jesiennymi) a po drugie skąd on na to weźmie
pieniądze. Z pustego i Salomon nie naleje a nasz Prezydent elekt już na pewno
nie da rady. Więc aby jednym dać innym będzie musiał wziąć. Po co obiecywać gruszki
na wierzbie. Po co np. obniżać wiek emerytalny aby ludzie mogli wcześniej przejść na emeryturę
ale za to na głodowych stawkach? I tak będą musieli dorabiać bo nie starczy im
nawet na czynsz. I kto będzie płacił za ich emerytury? Oczywiście młodzi ludzie, którym znajdzie
się pracę odstawiając tych starszych na boczny tor. Nie tędy droga! Wszystkie obietnice
nowego Prezydenta będą nas kosztowały krocie. I kto za to zapłaci? Ekonomia nie
lubi próżni. Jak nie będzie skąd wziąć to weźmie się od nas – podatników. Tylko,
że nikt tego tak naprawdę nie słuchał, nikt się nad tym nie zastanawiał. Tak
łatwo szafuje się obietnicami a ci, którzy i tak już wlepieni są w kandydata
jak w święty obrazek bo on przecież taki przystojny i do tego katolik, lecą na
te obietnice jak muchy do lepu, jak barany na rzeź – kompletnie się nad niczym nie
zastanawiając. Ciekawe czy ci wszyscy, którzy głosowali na Prezydenta elekta
naprawdę myślą, że zaraz będzie im lepiej? Zejdźcie ludzie na ziemię – niczego nigdy
w życiu nie dostaje się za darmo, zawsze ktoś gdzieś za to będzie musiał
zapłacić – nie teraz to w następnym pokoleniu. Jeżeli opodatkuje się
supermarkety to zdrożeją w nich produkty; jeżeli przefinansuje się pożyczki we
frankach to ktoś będzie musiał za to zapłacić, nie mówiąc o tym, że zaraz zaczną dopominać się ludzie, którzy
mają pożyczki w innych walutach ( dlaczego mają być traktowani gorzej?), nie mówiąc o tych, którzy mieli pożyczki w PLZ
a więc ich oprocentowanie przez lata było o wiele większe niż tych co mieli
pożyczki we frankach ( a więc stracili ).
Nie mówię tu oczywiście, że druga strona była wspaniała. Każdy
kto mnie zna wie na kogo głosowałam, i nie uważam, że PO, które teraz kretyńsko
wycofuje się z odpowiedzialności za kampanię ( tak jakby nic nie mieli z tym
wspólnego – śmieszne! ) zrobiło dobrą robotę. Wręcz przeciwnie …. ale
przynajmniej urzędujący Prezydent nie obiecywał gruszek na wierzbie, nie mamił
publiki ustawami, których nigdy w życiu nie będzie się dało wprowadzić w życie –
a jedynym minusem całej kampanii było to, że kandydat nie był wystarczająco …. przebojowy.
No dobrze! Faktycznie nie jest typem energicznego i przebojowego młodego wilka.
Faktycznie nie mówi porywając narody ! Ale czy to naprawdę jest istotne ? Nie
liczy się, że jest mądry, że godnie nas reprezentuje …. To co się liczy? To jak
wygląda, to jak mówi, to czy jest energiczny, to czy jest przebojowy etc etc ?….
A tak prawdę mówiąc co mają te wszystkie rzeczy do bycia Prezydentem? Nie wiem!
Dla mnie Prezydent RP to osoba, która ma nas reprezentować – od ustanawiania
prawa jest Parlament.
Vox populi, vox Dei …. Cóż! Mamy tego kogo mamy, ale tak
naprawdę chodzi mi o to, aby może trochę odejść od patrzenia na każdą sprawę z
punktu widzenia PR-u. Prezydent to nie proszek do prania ani lekarstwo na
odchudzanie. Nie podoba mi się, że kampanie wyborcze opakowuje się w reklamy,
debaty, spotkania, które tak naprawdę są jedynie teatrem granym na potrzeby
gawiedzi. Kampanie wyborcze to takie "Rzymskie Igrzyska". „Chleba i igrzysk” –
krzyczała gawiedź! No to się im to daje. Paromiesięczny show, w którym jeden
musi „zginąć” a zamiast chleba – obietnice! Moim zdaniem Prezydentura to coś
więcej niż produkt, który należy sprzedać. Warto by każdy wyborca zastanowił
się tak naprawdę, dlaczego glosował za tym za kim głosował. Czy potrafi wymienić
choć trzy merytoryczne argumenty dlaczego dokonał takiego a nie innego wyboru –
i nie mówię tu o wyglądzie kandydata, jego wykreowanemu „image” ani o
obietnicach bo to są tylko obietnice ( już słyszymy, że BĘDZIE STARAŁ się je
spełnić ! ) . Dlaczego tak naprawdę głosowaliśmy za tymi za którymi
glosowaliśmy? Jestem pewna, że większość nie będzie potrafiła powiedzieć
dlaczego. A tym co argumentują „Bo jestem przeciwko” przypominam, że lepsze
jest wrogiem dobrego. Będąc przeciwko jednym, na złość daje się głos na tego,
który z naszym światopoglądem nie ma nic wspólnego ( vide wyborcy Kukiza –
dlaczego oni zagłosowali tak a nie inaczej, nadal wprawia mnie w osłupienie)
I jeszcze jedna rzecz! Bo tak nadal oglądam komentarze i
jakoś nikt nie mówi o jednej podstawowej rzeczy. Połowa Polaków miała gdzieś i
nie poszła na wybory! Połowa!!! Trochę ponad 8 milionów głosowało na Prezydenta
elekta …. Ale …. Trochę ponad 8 milionów głosowało przeciwko niemu. Różnica
naprawdę nie była duża. To nie jest tak, że większość Polaków zagłosowało na
Prezydenta elekta! Na niego głosowało mniej niż ¼ populacji i niewiele więcej
niż na urzędującego Prezydenta. Więc nie jest on Prezydentem wszystkich Polaków
i nie jest ponad podziałami .
Dziś usłyszałam, że Prezydent elekt w pierwszym geście poszedł
złożyć kwiaty na grobie Lecha Kaczyńskiego, wiedząc chyba, że więcej niż połowa
krakowian nie była z tego pochówku zadowolona . Zaś Mama Prezydenta elekta w
pierwszych swych słowach zapewniła o tym, że został wybrany dzięki Opatrzności.
…. Zaczyna się!