Ostatni weekend w smoczym grodzie upłynął pod znakiem książki. To
znaczy głównie pod takim znakiem, bo zakładam że niektórym upłynął też pod
znakiem biegania[1], stania w korku „z tego powodu
że ktoś biegnie”, lub po prostu pod znakiem drogowym, nieistotne jakiej
kategorii ale z wygodnym słupkiem – ot, służył za oparcie gdy koledzy zawiedli,
a w końcu najważniejsze że impreza była udana.
Wracając do tematu: w sobotę wieczorem Bardzo Ważna Kapituła
wręczyła Bardzo Ważną Nagrodę (oraz 200 tysięcy polskich złotych aby zadać kłam
teorii że z poezji nie da się żyć), a hala wystawców na Targach Książki
przeżyła oblężenie niczym każdy szanujący się zamek z czasów gdy obleganie
takowych było bardzo w modzie. Pokrzepiona widokiem:
1) uśmiechniętych
czytelników w taaaakiej ilości….
2) …równie
zadowolonych autorów ( w końcu to TARGI…) podpisujących swoje dzieła,
występujących w nieco mniejszej ale wciąż bardzo sympatycznej ilości….
3) …oraz
brakiem wśród zaproszonych gości wirtuozów słowa pokroju Kasi Cichopek i jej
podobnych twórców z grona rodzimych celebrytów (swoja drogą: czasem gdy słyszę
o nowych „pozycjach na rynku” zastanawiam się czy nie są one wynikiem
późnosobotniego zakładu mniej więcej o treści „co, że ja książki nie napisze?!
Potrzymaj mi piwo!”)
zaczęłam zastanawiać się czy faktycznie jest tak źle jak
straszą tu i ówdzie że „statystyczny Polak” po książkę sięga raz w roku, i to
przypadkiem bo mu się przykleił herbaciany spodek do okładki, a umyć trzeba. Bo
może jednak nie jest?
Niesiona entuzjazmem i własną ciekawością postanowiłam
zrobić małą ankietę. Nie posiadając jednak nadmiarów wolnego czasu, oraz setki
potencjalnych ankietowanych (byli zajęci odpowiadaniem na pytania dla
„Familiady”) poszperałam trochę w internecie, i już po chwili sonda z pytaniem
„Jaka książkę ostatnio czytałaś/czytałeś” i dlaczego” gotowa była na zliczanie
odpowiedzi. Po trzech dniach i prawie 1400 (!) odpowiedziach z różnych
przedziałów wiekowych czas na małą refleksję:
- wcale źle nie jest. Zakładając że na takie pytania odpowiadają
być może tylko zainteresowani, to uważam że mogło być gorzej. Lepiej też mogło
być, ale cieszmy się tym co mamy, a jak się okazało mamy dużo, przy czym z
części nie zdajemy sobie sprawy…
- …otóż pośród morza wszelakich zgłoszeń, w najniższym
przedziale wiekowym znalazłam te co do których nie mam pewności przez kogo i
gdzie zostały popełnione. ;) Ot taki „Rogacz z doliny Roztoki”, czy autor
Akirokuro i jego książka „Sawa”, to tylko niektóre przykłady. W pewnym momencie
nie byłam już wcale pewna czy „Antyfona Sofoklesa”, „Antymona” i „Antygona” to
jedna i ta sam pozycja, czy też może stary dobry Grek coś dorzucił od siebie do
liturgii i nauk ścisłych
- przysłowiowego „gwoździa” wbito za pomocą „Uiuen Leigh”,
niestety po prostu nie wiem co to może być
- ciekawostka: niektórzy mają pewnie nieprzyjemne
doświadczenia w temacie udzielania wiążących odpowiedzi (w większości
zamężne/żonaci, ale to chyba bez wpływu), bo zapobiegliwie wpisali „nie mam
zdania”. Serio! Były cztery takie odpowiedzi….
Do tej pory zawsze wydawało mi się że najłatwiej tworzyć zbitki
przy wierszach/piosenkach (gdzie niepodzielnie króluje Lela ze swoim „bo męska
rzecz być kaleką, a kobieca wiernie czekać”, oraz latami zastanawiania się czym
jest nacudja i dlaczego jest nasza[2]) ale widać
z tytułami idzie równie dobrze!
PS
Padła również odpowiedź „Encyklopedia medycyny, ale tylko
początek bo mi się spodek od herbaty przykleił do okładki”